Kod odkodowany

Rząd kresek i rząd cyfr. Gdzie nie spojrzeć – tam jest. Kod kreskowy, bo o nim mowa, w tym roku obchodzi swoje 50-lecie! Co w sobie kryje? I jak długo jeszcze nam posłuży?

 

W latach 90. w Polsce bardzo popularne było zbieranie kodów kreskowych rozpoczynających się cyfrą 4. Tysiące kodów miały być potem wymieniane na wózek inwalidzki. Dla kogo – nie wiadomo, ile konkretnie kodów trzeba było zebrać – też nie wiadomo. Szał wycinania tych znaków z opakowań ogarnął wiele osób, bo – jak się wydawało – w prosty sposób można było pomóc. Przy okazji uczyliśmy się wtedy, że czwórkę z przodu mają towary niemieckie.

Dziś próżno szukać w sieci informacji, czy te zbiórki przyniosły jakikolwiek efekt. Na pewno jednak społeczeństwo raczkującego kapitalizmu oswoiło się z wynalazkiem, jakim jest kod kreskowy. W Polsce pierwsze kody zgodne ze standardem GS1 zostały wdrożone w 1990 roku, gdy na nasz rynek weszły zagraniczne sieci handlowe.

Linie na piasku

26 czerwca 1974 roku w sklepie Marsh Supermarket w amerykańskim miasteczku Troy przeszedł przez kasę multipak gumy do żucia Wrigley’s Juicy Fruit oznaczony kodem kreskowym. Dziś powiedzielibyśmy: typowa czynność w sklepie. Wtedy było to jednak wydarzenie przełomowe, ponieważ gumy do żucia były pierwszym towarem z kodem kreskowym, jaki został zeskanowany w kasie. Clyde Dawson, który dokonał tego zakupu i jednocześnie był szefem badań i rozwoju sieci Marsh Supermarket, tłumaczył później, że nie był pewien, czy uda się umieścić kod kreskowy na pojedynczym opakowaniu gumy do żucia, dlatego wybrał multipak.

Sam kod kreskowy UPC (Universal Product Code) został oficjalnie zatwierdzony rok wcześniej. Zanim jednak zawładnął handlem na całym świecie, potrzeba było ponad 40 lat badań (od 1928 roku). A zaczęły się one… od kasy. A konkretnie – potrzeby przyspieszenia obsługi klientów w supermarketach przy równoczesnym kontrolowaniu stanów magazynowych.

Pierwszy kod kreskowy został narysowany na piasku Miami Beach, a autorem tego rysunku był Joe Woodland. Woodland wraz z Bernym Silverem od 1948 roku pracowali nad stworzeniem systemu, który pozwoliłby odczytywać i kontrolować ceny artykułów w sklepach. Kod na piasku składał się z czterech linijek. Zainspirowany alfabetem Morse’a Woodland tak wspominał: „Pamiętam, że myślałem o kropkach i liniach, kiedy zagłębiłem rękę w piasku i – nie pamiętam dlaczego – przesunąłem ją do siebie, otrzymawszy cztery linie. Powiedziałem: Boże! Mam cztery linie, które mogą być szerokie i wąskie, zamiast kropek i kresek. […] Kilka sekund później wyciągnąłem z piasku palce i namalowałem nimi okrąg”.

Pierwsze kody kreskowe były więc okrągłe i przypominały z wyglądu tarczę strzelniczą. Dopiero później Woodland i Silver zdecydowali się zmienić ich kształt – najpierw do czterech równoległych kresek, a potem do dziesięciu, ponieważ dawało to możliwość zakodowania większej ilości danych.

Pierwsze kody kreskowe nie były drukowane na opakowaniach przez producentów, ale naklejane w sklepach. I producenci, i dystrybutorzy powoli dochodzili do wniosku, że życie będzie prostsze, jeśli kody będą ujednolicone. I tak w 1973 roku powstał Universal Product Code. Ten standard kodu wprowadzony został w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.

Europa pracowała nad swoim standardem i tak w 1976 roku powstał Europejski System Kodowania Towarów EAN (European Article Numbering). Piętnaście lat później przekształcił się on w międzynarodowy. Polska do systemu EAN przystąpiła w 1990 roku. W poznańskim Instytucie Logistyki i Magazynowania (który dziś jest częścią Łukasiewicz – PIT) powołano Centrum Kodów Kreskowych, które nadawało stosowne uprawnienia wszystkim polskim przedsiębiorstwom, chcącym identyfikować i kodować produkty zgodne z globalnym standardem (dziś zajmuje się tym Fundacja GS1 Polska). W 2005 roku oficjalnie zmieniono nazwę standardu EAN na GS1.

Z czego składa się kod?

Gdyby spojrzeć na otaczające nas przedmioty, można zauważyć, że wydrukowane lub naklejone na nich kody się od siebie różnią – wielkością, liczbą cyfr, kształtem. Istnieje ok. 250 rodzajów kodów i kilka sposobów ich podziału. Możemy je dzielić według szerokości kresek, formatu kodowanych informacji (numeryczne i alfanumeryczne), liczby kodowanych znaków czy wymiarów.

Najbardziej popularnym kodem w standardzie GS1, bo szeroko wykorzystywanym w handlu detalicznym, jest kod EAN-13. Składa się on z rzędu linii, pod którym występuje ciąg trzynastu cyfr, stanowiących GTIN-13, Globalny Numer Jednostki Handlowej. Co się w nim kryje?

Pierwsze trzy cyfry to prefiks krajowej organizacji GS1, których na świecie jest ponad 100. Przykładowo organizacja w Polsce ma prefiks 590, w Niemczech – od 400 do 440, we Francji – od 300 do 379, w Wielkiej Brytanii – od 500 do 509, na Słowacji – 858, w Czechach – 859, a w Boliwii – 777. Gdy kupujemy towar z kodem EAN-13 rozpoczynającym się od 500, wcale nie mamy pewności, że został on wyprodukowany w Wielkiej Brytanii, a jedynie – że został zarejestrowany w brytyjskiej organizacji nadającej kody kreskowe.

Po prefiksie krajowej organizacji GS1 następuje numer producenta lub właściciela marki handlowej produktu – ma on zmienną długość – i numer produktu, którego długość zależy od liczby cyfr w numerze producenta. Ostatnia, trzynasta, cyfra numeru GTIN-13 to cyfra kontrolna.

Jeśli 13-cyfrowy numer zaczyna się od dwójki, oznacza to, że mamy do czynienia z towarem zmiennowagowym albo z oznaczeniem do użytku wewnętrznego w ramach jednej organizacji. Z kolei wydawnictwa, takie jak gazety czy magazyny, mają nad kodem EAN-13 jeszcze numer ISSN, a książki – ISBN. Jeśli dany przedmiot ma małe opakowanie, na którym nie zmieści się EAN-13, stosuje się jego krótszą, ośmiocyfrową wersję – EAN-8 przedstawiający numer GTIN-8.

Codziennie na świecie skanowanych jest 6 miliardów produktów oznakowanych kodem EAN-13.

W wielu przypadkach pojawia się potrzeba, by w kodzie kreskowym umieścić więcej informacji o produkcie – np. jego numer seryjny, masę netto, oznaczenie partii produkcyjnej czy datę ważności. Wtedy trzeba skorzystać z bardziej rozbudowanych kodów. Jednym z nich jest GS1-128, pozwalający na zakodowanie informacji w formacie zarówno numerycznym, jak i alfanumerycznym. Oznaczenie to stosuje się najczęściej w magazynowaniu, dystrybucji i transporcie, raczej nie znajdziemy go na towarach kupowanych w sklepie. Tam możemy natknąć się na GS1 DataBar, który składa się najczęściej z dwóch lub trzech rzędów kresek i jednego ciągu znaków. GS1 DataBar również pozwala zakodować większą ilość danych, ale w przeciwieństwie do GS1-128 stosuje się go także w handlu detalicznym.

A może w kwadracie?

Opisane powyżej kody są jednowymiarowe. Czas więc przejść do drugiego wymiaru, czyli kodów matrycowych – GS1 DataMatrix i GS1 QR, mylnie wrzucanych do jednego worka pod tytułem kody QR. Wyglądają podobnie (oba składają się z czarnych i białych kwadratów), ale diabeł tkwi w szczegółach.

DataMatrix został stworzony w 1987 roku, a QR siedem lat później. Są więc dużo młodszym rodzeństwem kodu liniowego, mało do niego podobnym, ale za to bardziej nowoczesnym. Umożliwiają bowiem zakodowanie dużej ilości danych. W pierwszym koduje się do 2335 znaków w postaci słów kodowych. QR (od Quick Response) daje więcej możliwości, m.in. kodowanie w różnych językach (np. japońskim, arabskim czy polskim, z uwzględnieniem znaków diakrytycznych). Mieści 4296 znaków alfanumerycznych lub 7089 cyfr, bądź też 2953 bajtów (można w nim zakodować dane binarne, np. zdjęcie). Do jego odczytania wystarczy telefon komórkowy.

Jak je rozpoznać na pierwszy rzut oka? Kod QR zawiera trzy kwadraty w rogach, DataMatrix ma linie wzdłuż lewej i dolnej krawędzi, tworzące literę L.

Gigant kreskowy

BBC nazwało GTIN, czyli numer zapisany w kodzie kreskowym, „jedną z 50 rzeczy, które stworzyły nowoczesną gospodarkę”. Kody miały usprawnić obsługę klientów, a stały się jednym z narzędzi, które pozwoliły stworzyć globalny obieg towarów. Możliwość szybkiego odczytu danych o produkcie okazała się rewolucyjnym rozwiązaniem. Kody kreskowe, dzięki swej prostocie i różnorodności, pozwalają zakodować wszystkie potrzebne informacje. Są więc powszechnie stosowane, nie tylko w handlu czy logistyce. Są tanie, można je łatwo drukować i umieścić niemal na wszystkim.

Świetnie sprawdzają się w inwentaryzacji – czy to towarów w magazynie, czy np. wyposażenia firmy. W jednym z podcastów „O technologii na głos” dr Anna Gawrońska z Łukasiewicz – PIT opowiadała o ich zastosowaniu w szpitalach do identyfikacji pacjentów. Skanowanie danych z opasek chorych w połączeniu z elektronicznym zleceniem lekarskim pozwoli uniknąć wielu błędów związanych z podawaniem leków. Stanowią one bowiem 20 proc. wszystkich błędów popełnianych na terenie szpitali. „Badania wykazały, że w przypadku ręcznego wprowadzania danych poprzez klawiaturę pojawia się jeden błąd na 100 znaków, a przy skanowaniu kodów kreskowych – jeden błąd na 10 mln znaków” – mówiła w podcaście dr Anna Gawrońska (cała rozmowa dostępna jest tutaj).

Z kolei kody dwuwymiarowe (zwłaszcza QR) pozwalają również konsumentom w łatwy sposób dotrzeć do dodatkowych informacji o produkcie czy usłudze. Wystarczy zeskanować telefonem kod na opakowaniu, by np. wyświetlić instrukcję obsługi przedmiotu, bądź też kod na plakacie reklamującym koncert, by od razu trafić na stronę, gdzie można kupić na niego bilet.

Czy przyszłość należeć będzie do kodów 2D? W 2020 roku międzynarodowa organizacja GS1 zainicjowała koalicję liderów przemysłu, która ma wprowadzić kody dwuwymiarowe na całym świecie i zastąpić nimi tradycyjne oznakowania kreskowe. Świętujmy więc ich 50-lecie, bo za kolejne pół wieku mogą być już częścią historii.

 

W Łukasiewicz – PIT znamy się na kodach kreskowych! Oferujemy kompleksową usługę weryfikacji kodów, która obejmuje m. in.: sprawdzenie poprawności kodów, profesjonalne doradztwo, identyfikację i naprawę błędów i generowanie raportów z wynikami weryfikacji. Sprawdź naszą ofertę tutaj.